"[Balladyna] to majstersztyk formy ze świetnymi kreacjami aktorskimi. Wizualnie niezwykła". To jedna z wielu pozytywnych opinii znawców kultury i sztuki na temat spektaklu pt. "Balladyna" w reżyserii Agnieszki Olsten. Interpretację tego dramatu romantycznego autorstwa Juliusza Słowackiego mieli przyjemność obejrzeć uczniowie klas pierwszych 21 marca br. we wrocławskim teatrze Capitol. Spektakl w swojej kwintesencji, nie tylko oddaje w niekonwencjonalny sposób treść "Balladyny" J. Słowackiego, ale także przedstawia niepowtarzalny obraz władzy, ambicji i siły jednostki.

Główną postacią, wokół której koncentrują się wszystkie wydarzenia, jest tytułowa bohaterka dramatu pełna wzniosłych ideałów politycznych, jednakże zaślepiona własną ambicją. Balladyna zagrana przez Agnieszkę Kwietniewską to przykład kobiety charyzmatycznej, podobnie jak Alina (Ewa Szemplo), która w scenicznej odsłonie jest postacią nie tyle arogancką, a pewną własnych możliwości, gdyż jawi się ona jako zakrwawione widmo popełnionego przez siostrę grzechu. Świetnie zagrana rola Grabca w wykonaniu Konrada Imieli, który w nieszablonowy sposób oddał realia niestabilnej władzy, nadanej przez przypadek. Ustosunkowując się do przebiegu przedstawienia można odnieść wrażenie, że było ono niezwykle mroczną i wyrazistą wersją dramatu Słowackiego. Urozmaicona została ona licznymi utworami np. „Genezis z Ducha”, „Uspokojenie” wieszcza, które zostało wygłoszone przez Balladynę w monologu, czy „Legenda” Stanisława Wyspiańskiego. Szczególną uwagę warto poświęcić śpiewanemu monologowi Aliny, w którym E. Szemplo doskonale oddała tragiczny los postaci. Sama scenografia choć industrialna i dość zastanawiająca, to dobrze przemyślana, pełna nieoczywistych rozwiązań (np. trójnóg nad wgłębieniem z wodą). Wspomniany trójnóg był miejscem śmierci, życia i władzy, gdyż zabijał i koronował. Z kolei jezioro symbolizowało oczyszczenie z grzechów i wybielenie przewinień władzy. Ważnym rekwizytem była korona - gałąź, symbol władzy absolutnej, nadanej z rąk boskich.

Spektakl jest nowoczesną odsłoną dramatu J. Słowackiego, a także przestrogą przed bezwzględną żądzą władzy. Postacie kobiece: Balladyna, Alina, czy nawet Goplana (Justyna Woźniak) były uosobieniem mocy sprawczej człowieka, za którego czynem idzie działanie i konsekwencja. Zaskakująca była kreacja postaci Goplany, która pozostawała nieruchoma przez przeważającą część spektaklu, co uwypukliło jej ostrzegawczą rolę względem bohaterów przed skutkami ich działań. Kostryn Błażeja Wójcika lekko wycofany i zaślepiony miłością w jaskrawy sposób kontrastował z Balladyną. Znaczącą wartością sztuki była praca Wawela, tj. Olafa Brzeskiego, który przedstawiał rozgrywane wydarzenia za pomocą rysunków wyświetlanych na ekranie (widz obserwował, jak współgrały one z kolejnymi scenami). Mogliśmy ujrzeć Grabca w lodzie, czy też fantastycznie wykonany portret Balladyny, który był tworzony w trakcie końcowego monologu. Kolejny walor to kostiumy, które w niekonwencjonalny sposób oddawały bohaterów. Suknia głównej bohaterki z odwróconym Czarnym Orłem, strój Aliny jako jaskółki, czy zastanawiająca charakteryzacja Popiela (Artur Caturian), to najciekawsze stroje, jakie pojawiły się w trakcie spektaklu.

Moim zdaniem Balladyna wystawiona na deskach Capitolu to intrygująca interpretacja dramatu Słowackiego, wypełniona krwawym zapachem malin i osadzona w lekko industrialnym klimacie. Sztuka przestrzega przed konsekwencjami nieumiejętnie sprawowanej władzy i przekazuje uniwersalną (nierzadko) trudną prawdę o nas samych. Spektakl „Balladyna” wystawiany w teatrze „Capitol” we Wrocławiu to godna polecenia sztuka.

Anna Pinkas
kl. IA